wtorek, 8 kwietnia 2014

Część XXV - Anioły i Demony

Jestem symbolem wiary. Ludzie wierzą w Niego pomimo, że go nie widzieli. Ludzie wierzą przeważnie w to czego nie widać, bo czym innym jest wiara od wiedzy. Pomimo, że mam to przed swoimi oczyma nadal w to nie wierze. Może nie chcę wierzyć? Może to co muszą oglądać moje oczy moja świadomość nie chce dopuścić do siebie? Przed sobą miałem szereg kolumn, które zataczały krąg. Gdyby nie świece, całe to ogromne pomieszczenie spowijałby mrok. Myślę, że tak byłoby lepiej. Na środku nawy widniał pentagram namalowany krwią. Skąd wiem, że to na pewno krew? W wiedzy tej utwierdza mnie fakt, że każdy wierzchołek pięcioramiennej gwiazdy zakończony jest stertą ciał, ludzkich... kobiecych ciał... Widziałem wiele okropieństw na tym świecie ale to było godne Królestwa Samaela. Przed pentagramem stał ołtarz, a na nim dwa kielichy i księga. Gdybym nie wisiał na krzyżu do góry nogami 10 metrów wyżej dostrzegłbym co to za księga. Moje analizowanie otoczenia przerwało klaskanie i cichy śmiech, który bardziej brzmiał jak pomruk.

- Już myślałem, że do końca ceremonii będziesz w nieświadomości. Ale wiedząc, iż już ją odzyskałeś... Jestem na prawdę uradowany! Nie przegapisz przedstawienia jakie tu zajdzie, a uwierz mi, że bardzo się nad nim namęczyłem. Gdzie jesteś? Pewnie mnie spytasz. Jesteśmy w ukrytych katakumbach pod największą katedrą w tym mieście. To wręcz idealne miejsce na rozpoczęcie tego czego już się pewnie domyślasz. Wydaje mi się nawet, że to miejsce zostało specjalnie do tego zbudowane.

- Pozwól, że ci przerwę Itatsuke - powiedział Aniel. - Ale jaką masz pewność, że on cię nie zabije kiedy już go wypuścisz?

- To proste. Nałożę pieczęć na ciebie i jego wola tymczasowo będzie pod moją kontrolą, a gdy przyjdzie na to czas przejmę jego moc.

- N-na mnie? - spytałem drżącym głosem. Od razu wszytsko mi się rozjaśniło. Ja miałem być naczyniem dla Cesarza Piekieł...

- Po co pytasz o rzeczy, na które znasz już odpowiedź Anielu. Potrzebowałem kogoś takiego jak ty. W głowę zachodziłem skąd ja wytrzasnę tak potężną istotę? A tu nagle taka istota wręcz mi z Nieba spadła. - po tych słowach Itatsuke wybuchł śmiechem odbijającym się od ścian katakumb.

- Czemu tak bardzo zależy tobie na zagładzie tego świata?

- Tak jak Bóg po Potopie, chcę zacząć wszystko od nowa. Tylko w przeciwieństwie do Niego nie będę tego żałować. Dobrze wiesz jak brzmi apokalipsa. Cały świat spowity w ogniu... z prochu żeś powstał i w proch się obrócisz... To oczywiście was aniołów nie dotyczy. Ale czy wy sami nienawidzicie ludzi? Jestem pewien, że sami planowaliście to jak ich zgładzić. Mam rację?

Po tym ostatnim zdaniu Aniel zaniemówił i otworzył szeroko oczy w swym zdziwieniu. On miał rację. Jego rasa chciała zniszczyć ludzkość... Niczym nie różnimy się od tych w Piekle... - myślał anioł.

- Upadłeś tu dlatego, ze im się sprzeciwiłeś i chciałeś uratować coś co od samego początku skazane jest na klęskę. Jak nie my ani nie wy, to oni sami to zrobią tylko, że to będzie trwało zbyt długo, a czas jest na wagę złota. Za kilka dni pojawi się krwawy księżyc, a wtedy przyczynisz się do powstania nowego, lepszego świata. Czas zakończyć tę od wieków toczoną bezsensownie wojnę.

- Mówisz o zakończeniu wojny, a sam do niej prowadzisz! - krzyknął anioł.

- Ogień zwalczaj ogniem... Bądź cierpliwy. Spodziewam się niedługo gości i muszę wszystko przygotować, by przywitać ich z najwyższymi honorami...

Po tych słowach wampir zniknął w ciemnościach, a na ziemię spadły krople... krople anielskich łez.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz