piątek, 4 kwietnia 2014

Część XXIV - Wyjawione tajemnice

*Patrick*

Biorąc pod uwagę naszą pracę zespołową i współdziałanie, a także jedność zdań... ta misja NA PEWNO musi się udać... - Dumałem tak całą drogę do domu. Z powodu upadku Aniela większość autobusów nie kursowała (w tym do mojej rezydencji). Gdy już ujrzałem pierwsze zarysy mego domu od razu w oczy rzuciły mi się wyważone drzwi. Pobiegłem szybko i wparowałem do środka już przygotowany na walkę ale... pusto. Po całym domu walały się sterty papierów wraz z moimi obrazami i książkami, które sam kiedyś napisałem. Ktoś tu czegoś szukał i na dodatek wiedział, że nie ma mnie w domu. Wiedziałem od razu, że Itatsuke maczał w tym palce. Zwiedziłem wszystkie pokoje i nie zginęło nic, prawie nic... Zorientowałem się czego brakuje i wiedziałem, że misja poszukiwawcza musi trwać teraz nie jutro. - Mamy mało czasu - powiedziałem do siebie i wybiegłem z domu, lecz znalazłem się w nim tak szybko jak wyszedłem. Poleciałem na korytarz prawie przebijając ścianę. Mój instynkt kazał mi unieść broń ku górze i tak też zrobiłem. W tym momencie rozległ się brzdęk metalu. Spojrzałem przed siebie i zauważyłem kogoś w czarnym płaszczu z kapturem próbującego zabić mnie mieczem.


- Miałem nadzieję, że jednak cię tu nie będzie. Głupie smarkule... Są najwyraźniej jeszcze za słabe by dobrze was spowolnić. - Odezwała się  postać stojąca przede mną.


- Kim tu u licha jesteś? - spytałem.


On tylko się uśmiechnął i wziął zamach by tym razem zadać decydujący cios. Gdy tylko jego miecz znalazł się w najwyżej położonym punkcie ze ściany wyleciał mój łańcuch chwytając za ostrze a moja noga głęboko wbiła się w brzuch napastnika odsyłając go przed moją posesję. Wstałem i biegłem w jego kierunku by go unieruchomić lecz wyczułem zapach kogoś jeszcze. Zatrzymałem się, a przede mną stanął jeszcze jeden... wampir... Był uzbrojony o dziwo w kuszę. Wycelował we mnie lecz zanim wystrzelił zdążyłem schować się w salonie.


- Nie ma co się chować Patricku. My nie spartaczymy roboty jak te dwie małe dziwki. - Powiedział wampir z kuszą.


Wszedł do salonu i wystrzelił około dziesięć pocisków po całym pomieszczeniu lecz ku jego zaskoczeniu mnie tam nie było. Chwyciłem go za ramie i przeszyłem spojrzeniem. Wyczuwałem strach. Zanim zareagował urwałem mu rękę i rozległ się głuchy wrzask. Skróciłem jego męki odcinając mu głowę. Po chwili została z niego kupka prochu. Kusza upadła, podniosłem ją i spojrzałem w miejsce gdzie były kiedyś drzwi wejściowe. Zauważyłem jak wampir podnosi się, łapie za głowę i powoli analizuje otoczenie. Gdy zorientował się, że zabiłem jego kumpla szykował się do ucieczki. Uciekłby... gdyby nie bełt tkwiący w jego kolanie. Upadł na ziemię i zaczął się czołgać łudząc się iż może mu się udać. Rzuciłem w niego kosą przebijając mu korpus. Głośno krzyczał, gdy przyciągałem go do siebie ciągnąc za łańcuch i miałem już go zabić, gdy wpadłem na genialny pomysł.


*Kamila*


- Jesteś skończonym idiotą. 

Powiedział Shinra chyba już po raz dwudziesty, bandażując moją głowę. Jak się okazało, gdzieś w wirze walki przy okazji rozwaliłam sobie również głowę. Całe szczęście nie było to tak poważne, jak wyglądało, gdy z mojej czaszki nagle trysnęła krew. 
- Dobra. Wygląda to... powiedzmy znośnie. Ale jeżeli jeszcze raz w tym tygodniu przyjdziesz do mnie w takim stanie, to przyrzekam, że wystawię twoje organy na aukcji internetowej. Jasne?
Wokół Shinry nagle zgromadziła się mroczna aura. Gwałtownie pokiwałam głową. 
- To dobrze - Mroczna aura zgasła a na jej miejsce pojawił się nieco przerażający uśmiech. 
- Jeżeli chodzi o te kropki, najlepiej jak pogadasz o tym z Patrickiem. Moja wiedza medyczna w tym przypadku na nic się nie zda. Wszystkie rany masz względnie opatrzone, tym się nie przejmuj. Martwię się tylko, bo jesteś dziwnie blada. Chyba nigdy cię takiej nie widziałem. 
- To przemęczenie. Krótka drzemka i zaraz mi przejdzie. 

- Jak chcesz - Shinra przelał zawartość jakiejś butelki na niewielką miarkę - Masz, wypij. Pomoże twoim czerwonym komórkom się regenerować. 

Wtem rozległo się pukanie do drzwi. Shinra poszedł je otworzyć.

- Witam Pana. Niech Pan wybaczy tą niezapowiedzianą wizytę ale całe miasto jest w niebezpieczeństwie. - Powiedział Patrick po czym uśmiechnął się szeroko trzymając na plecach worek, w którym coś się szamotało.


- O-oczywiście. Nie ma problemu. Emm... Kamila? Patrick przyszedł.


- Czy chcę wiedzieć co jest w tym worku? - Zapytałam, wychylając się zza progu.


- Musisz wiedzieć... Czekaj... co tobie jest? Czemu jesteś blada jak ściana?


- Nic mi nie jest. To ze zmęczenia - Odparłam spokojnie, opierając się ościanę żeby utrzymać równowagę.


- To nie jest ze zmęczenia. Czy to się stało po walce z Sue?


- Możliwe. Ale to nic. Zaraz mi przejdzie.


- Chyba mnie nie doceniasz - Odparłam spokojnie. 


- Poczekajcie chwilę - Wtrącił się nagle Shinra - Nie jestem ekspertem od spraw nadprzyrodzonych, ale czy to ,,osłabienie" może być spowodowane tymi dziwnymi kropkami?


- To są ślady po ugryzieniach...


- Nikt mnie nie ugryzł.


- Otóż mylisz się... Zostałaś pogryziona przez coś co znajdowało się w krwi Sue... Sam do końca nie umiem tego wytłumaczyć.


- Otóż mylisz się... Zostałaś pogryziona przez coś co znajdowało się w krwi Sue... Sam do końca nie umiem tego wytłumaczyć.


- Jeśli chcesz przeżyć to musisz pić dużo krwi.


- Haa?! Chyba sobie żartujesz?!


- Nie... Możesz jeść nawet czerninę ale w sporych ilościach.


- Nie ma naprawdę absolutnie żadnego innego wyjścia?


- Nie. - odparłem beznamiętnym tonem. Odsunąłem krzesło i "posadziłem" na nim worek, który dalej się ruszał ale słabiej.


- Może jednak powinnam pokusić się na śmierć? - Powiedziałam niby do siebie, ale na tyle głośno, by mnie usłyszeli.


- A co się wtedy stanie z miastem? Tym bardziej, że grozi mu niedługo zagłada?


- Obawiam się, że i tak nie dałabym rady przeżyć picie krwi. 


- A może - Wtrącił Shinra - Można by wstrzykiwać Kamili krew dożylnie?


- Kroplówka, dobry pomysł. Trzeba tylko załatwić skądś około 5 litrów jej grupy...


Shinra uśmiechnął się szeroko.


- To akurat nie będzie problem. Myślę, że znalazłbym kilka litrów  krwi w lodówce. 


- Czasami mnie przerażasz...


- Z chęcią się poczęstuje... - odrzekł Patrick. - Ale do rzeczy, mam tu kogoś kto może rozwiać nasze wszelkie wątpliwości i raczej nie będzie chciał z nami współpracować tak jak anioł.


- Zaczynam się bać. Czy to tego kogoś trzymasz w tamtym worku?


Patrick zdjął worek z wampira, a raczej jego resztek, ponieważ brakowało mu ręki i nogi. Resztę kończyn miał połamanych. - Ta da! - krzyknął Patrick.


*Kamila*


Przeszył mnie dreszcz na widok zdeformowanego ciała. Pochyliłam się, zasłaniając usta ręką. 


- Przeproszę was na chwilę. Idę zwymiotować.


- Ona tak na poważnie? Myślałem, że bohaterka miasta jest przyzwyczajona do takich widoków.


- Ja nie zabijam ludzi, jakbyś nie pamiętał! - Odkrzyknęłam z sąsiedniego pokoju. Odruch wymiotny mi przeszedł, ale na razie wolałam nie patrzeć na wampira, którego przytargał Patrick.


- On nam odpowie na kilka pytań.


- To je zadaj, ale niech nie pokazuje mi się na oczy. 


- Byłoby tez miło, gdyby nie pokrwawił mi mieszkania - Dodał spokojnie Shinra, siadając na krześle w przedpokoju.


- Ja posprzątam... - mruknął Patrick. - A teraz będziesz ze mną grzecznie rozmawiał mam racje? - przyłożył mu nóż do ramienia.


- Dobrze wiesz do czego jestem zdolny robaku... Pan Shinra ma pewnie mnóstwo interesujących zabawek a jak to nie podziała to pobawimy się ogniem. Jeśli ładnie odpowiesz na moje pytania umrzesz szybko i bezboleśnie.


- N-nie błagam... proszę. - Wampir o dziwo prawie się rozbeczał. - J-ja wam powiem tylko proszę weźcie go z tego pokoju... pr..


Nagle przerwał mu Patrick przyciskając dłoń do jego szyi. - Co ty odpierdzielasz?! W co ty pogrywasz, mów od razu o co chodzi i obejdziemy się bez sentymentów.


- Patricku... może mógłbyś wyjść? Ja z Kamilą zajmiemy się przesłuchiwaniem tego tutaj. W razie czego cię zawołamy dobrze?


- Chwila - Wtrąciłam - Mnie w to nie mieszaj. Nie mam zamiaru...


Nie zdążyła dokończyć zdania, bo Shinra spojrzał na mnie morderczym spojrzeniem. Widocznie przynoszenie mu do domu zmasakrowanych wampirów wprawiło go w nienajlepszy nastrój.


Patrick wyjął paczkę papierosów i zapalniczkę. Spojrzał na nich wszystkich i powiedział:


- Będę przed drzwiami wejściowymi. Jakby co... - wyszedł.


- Yay.... jeden wampir więcej i jeden wampir mniej - Odrzekłam beznamiętnie, siadając na krześle w przedpokoju, po drugiej stronie niż siedział pokaleczony wampir. 


- Dobrze... tak więc zacznijmy - Zaczął niesamowicie spokojnie Shinra 


- Co chciałbyś nam powiedzieć?


- Nic...


- Kamila... mogłabyś mi powiedzieć co takiego on ma nam powiedzieć?


- Ech... wyjaśnij nam, o co chodzi z tą bandą wampirów, która oblężyła miejskie kanały.


- Trwają przygotowania do przywołania... Nasz Pan nareszcie zakończy odwieczną wojnę - odpowiedział zachrypiałem głosem wampir.


- Co za wojna? - Zapytał Shinra.


- Zadajesz coraz to bardziej banalne pytania, aż ciekawość mnie zżera jakie będą następne. Wolę bynajmniej ciebie od tamtego psychopaty. Wojna toczy się miedzy wami, a nieludźmi...


- Dziwne, nic nie słyszałam o żadnej wojnie - Wtrąciłam - I w ogóle czy jakakolwiek część ludności zdaje sobie sprawę z waszego istnienia?


- Dla nas jest lepiej jeśli nikt w nas nie wierzy. Ty również Mroczna Gwiazdo Nadziei nie wierzyłaś w nas do czasu, gdy trafiłaś n tamtego dupka. - Kiwnął głową w kierunku drzwi przez, które wyszedł Patrick.


- Skoro nikt nie zdaje sobie sprawy z waszego istnienia to skąd w ogóle ta wojna? Mi się wydaje, że prędzej będzie to przypominać masową rzeź niczego nie świadomych ludzi.


- Nie powiedziałem, że nikt. Istnieją tajne organizacje...


- Nie możecie normalnie żyć wśród ludzi, udając, że nie jesteście... inni? Chyba, że walczycie o co innego...


- Musiałabyś być jednym z nas by zrozumieć. Polują na nas od tysiąc leci, ale teraz to myśliwi staną się ofiarą dzięki naszemu mistrzowi.


- Będę strzelać... Itatsuke?


- BINGO. Czy to już koniec pytań? Mam chęć umrzeć...


- Jeszcze jedno. Gdzie dokładnie znajduje się wasza armia? I jak jest liczna?


Wampir zaczął się śmiać.


- Gdybym sam to wiedział.


Nagle wchodzi do salonu Patrick i chwyta wampira za włosy. Gadaj co chcecie przyzwać, dlaczego porywacie niewinnych?! Co zrobiliście z Anielem!


- Powiedziałem już tyle co wiem...


- Nie wierze ci! Gadaj! - krzyczał powoli zaciskając dłoń na jego szyi. Wampir zaczął się dusić.


- Patrick! Stop! Uspokój się! - Wstałam gwałtownie z krzesła. Podparłam się o ścianę bo przed oczami zaczęły pojawiać się czarne plamy. 


- Nie możesz go zabić.


- Nie teraz... - odparłem patrząc w oczy Kamili. Zapytaj ty go w takim razie... - mówiąc to siadałem na fotelu obok.


- Ja się może tym zajmę - Powiedział Shinra - Ty lepiej nie wstawaj - Zwrócił się do mnie.

Podszedł do wampira i z łagodnym uśmieszkiem wyjął z kieszeni skalpel

- Może zacznijmy jeszcze raz. Odpowiesz nam na pytania?


- Zależy jakie...


- Co chcecie przyzwać, dlaczego porywacie niewinnych? Co zrobiliście z Anielem?


- Mogłem się spodziewać takich pytań. To może po kolei. Od czego mam zacząć?


- Od czego sobie życzysz. Tylko się pośpiesz. Mam kilka rzeczy do załatwienia.


- Mamy zamiar przyzwać do tego świata... demona. Krew dziewic, o które trudno w tym mieście. Anioł? Jeśli chodzi o niego to sam do końca nie wiem po co on nam. Niedługo zakończymy wojnę.


- Chcecie wiedzieć coś jeszcze? - Shinra zwrócił się do nas. Usiadłam na krześle, kręcąc głową.


- Patrick?


- Gdzie macie swoją bazę? - Patricka oczy zaświeciły się na czerwono, po czym uśmiechnął si ę, wstał i złamał wampirowi kark. Całe jego ciało, a nawet krew na podłodze zmieniły się w proch.


Wstrząsnął mną odruch wymiotny. Skuliłam się na krześle, starając się powstrzymać mdłości.


- Co zamierzacie? - Zapytał Shinra, stając przy mnie.


- Shinra, masz odkurzacz? - spytał Patrick.


- Tak, gdzieś powinienem go mieć. Poczekaj chwilę. Kamila, postaraj się nie zwymiotować - Powiedział, opuszczając pokój.


- Mogłeś uprzedzić - Szepnęłam, przez zaciśnięte zęby.


- To tylko sterta popiołu... Zaraz to posprzątam i jutro odwiedzimy Itatsuke.


- Ale jeszcze przed chwilą był to żywy... żywa istota.


- Oni chyba tak nie przeżywają jak ty kiedy zabijają niewinnych. - warknął Patrick.


- Co nie znaczy, że ja też mam tego nie przeżywać.


- Już po wszystkim, Shinra przyniesie odkurzacz i po sprawie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz