poniedziałek, 2 września 2013

Część XVIII- Przesłuchanie (epizod 2)

Anioł przyodział koszulę i ruszył ostrożnie po schodach. Widać było po jego twarzy i koordynacji ruchowej, że jeszcze odczuwa skutki upadku. Mimo iż nie widać było żadnej powierzchownej rany co dowodzi jego niezwykłej regeneracji nie wyglądał na okaz zdrowia. Był bardzo wychudzony a jego blada skóra idealnie z tym współgrała. Nie zwracając zbytniej uwagi na Patricka i Shinrę, którzy dalej delektowali się winem poszłam za Aniołem.
- Tutaj jest chyba wystarczająco zaciszne miejsce.
Odrzekł anioł otwierając drzwi od jakiegoś pokoju.
-Więc o czym chciałeś pogadać?
Zapytałam, opierając się o drzwi i kładąc dłoń na rękojeści miecza. Aniel usiadł na łóżku i kątem oka obserwował broń swojego byłego wroga po czym odrzekł:
- To chyba oczywiste, że o tobie...
-Więc... zaczynaj.
- Bardzo w to wątpię by twoja moc została nadana przez Boga lub Szatana, nic podobnego nie wyczuwam. Zapewne zostaje ona przekazana w pokolenia na pokolenie. Nie mówię, że prosto od twoich rodziców ale może od dalszych krewnych... Musisz mi więcej o tym opowiedzieć, od kiedy wiesz, że masz moc?
-Sama nie wiem. Wydaje mi się, że od zawsze. Nie pamiętam kiedy pierwszy raz użyłam mocy władania ogniem. I nie sądzę, żeby ktokolwiek z mojej rodziny posiadał jakikolwiek dar. Z tego co wiem, wszyscy poza mną w mojej rodzinie są normalni. Zarówno pod względem nadnaturalnych umiejętności jak i stanu psychicznego.
Powiedziałam, wzruszając lekko ramionami.
- Może lepiej ukrywają te moce. Komu najbardziej ufasz z rodziny?
-Nikomu.- Odrzekłam beznamiętnie.- Nie mam w rodzinie osoby, która usłyszawszy ode mnie o mocy władania ogniem, nie zamknęłaby mnie w psychiatryku.
- Jednakże mnie nie znasz a mówisz mi o sobie bardzo dużo.
-Mimo to, odnoszę wrażenie, że ty wiesz o mnie więcej. Zresztą nie wyjawiłam ci żadnej informacji, która mogłaby mi zaszkodzić.
- W sumie masz rację. Wracając do twoich zdolności. Jestem prawie pewien, że masz ciekawe korzenie...
-Chyba raczej nie. Przeglądałam moją historię rodzinną i największe powiązanie z paranormalnymi zjawiskami mogli mieć moi przodkowie w średniowieczu. A i tak to raczej mało prawdopodobne.
- Czasy czarów i guseł... Naprawdę ciekawa epoka.
- Masz jeszcze jakieś ciekawe hipotezy dotyczące mojej osoby?
- Dość z teoriami. Gdybyś pozwoliła mi wejrzeć w twoja duszę...
Wyciągnęłam miecz i skierowałam jego koniec w Aniela.
-Nie pozwoliłabym. Mam pewne zasady. Nie pozwalam wampirom, aniołom ani jakimkolwiek innym stworom waszego pokroju spoglądać w moją duszę, pić krwi, zamieniać w jednego z was ani przerabiać na obiad.
- A nie da się na spokojnie? Zawsze jak wam ludziom coś się nie spodoba reagujecie w ten sam sposób... I jak wam tu pomóc.
-Powiedział Anioł, który niedawno próbował mnie zabić.
- Już się usprawiedliwiłem. Muszę powstrzymać Itatsuke, a przy okazji pomóc komu się da.
-To twoje ,,usprawiedliwienie" nie było wiele warte. Śmiem nawet twierdzić, że nie było warte nic.
- Co w takim razie zamierzasz zrobić? Chciałem cię zabić i jednocześnie pomóc.
-Pomóc? Zabawne... a niby w czym ty chciałeś mi pomóc?
- W uratowaniu miasta, zabiciu wampirów i pomóc ci lepiej zrozumieć samą siebie.
-Jak na razie jedyny wampir, którego chciałeś zabić jest moim sojusznikiem. I mów co chcesz, ale nie wierzę, żeby moja śmierć miała mi pomóc zrozumieć samą siebie albo uratować miasto.
- Powtórzę pytanie, co zamierzasz teraz zrobić? Chciałem was zabić.
-Sama nie wiem. Nie zabijam bez potrzeby. Właściwie wolę nie zabijać wcale... najwyżej oddam cię w ręce Patricka. On będzie wiedział lepiej jak się tobą zająć.
- Ten twój Patrick jest teraz w stanie upojenia
-Nie przesadzaj. Nie wierzę, żeby upił się aż tak szybko.
Wtem z dołu rozległo się głośne śpiewanie Patricka.
-Ah tak?
Na twarzy Aniela zaczął malować się uśmiech.
Zacisnęłam usta, pochylając głowę w dół.
-Nawet jeżeli to... to jeszcze o niczym nie świadczy.
Wtedy anioł wstał i podszedł do okna próbując je otworzyć.
-Planujesz zwiać?
Zapytałam, zbliżając się do anioła. Miecz ciągle trzymałam w pogotowiu.
- I tak mnie nie zabijecie a wiem, że raczej mnie nie znosisz więc po co mam tu siedzieć.
Mówiąc to zdejmował koszulę należąca do Shinry.
-Jak wolisz. -Powiedziałam beznamiętnie. -Ale uprzedzam cię. Usłyszę, że ktoś w mieście został ranny przez ciebie, zaszkodzisz w najmniejszym stopniu mojemu miastu, albo chociaż przestraszysz dzieci na placu zabaw, to znajdę i cię i zabiję. Jasne?
Powiedział, patrząc na Anioła morderczym spojrzeniem.
- Możesz już zacząć szukać, właśnie lecę zepchnąć dzieciaka z huśtawki.
Po tych słowach Aniel rozwinął swe ogromne szare skrzydła i poleciał w stronę centrum miasta.
Pokręciłam głową, krzyżując ręce. Niby mogłabym go zatrzymać, ale w sumie po co? Zamknęłam okno i wróciłam do Shinry i Patricka, którzy dalej pili. Kiedy jednak zobaczyłam, że wampir już padł a Shinra jest całkowicie pijany, ściągnęłam maskę oraz pelerynę i poszłam do pokoju, w którym zwykle spałam, kiedy lekarz zakazywał mi powrotu do domu w stanie, w którym byłam.