piątek, 28 czerwca 2013

NATSUYASUMI !!!

Z racji tego, że nastał tak upragniony i przez wszystkich wyczekiwany okres wakacyjny, ja Patrick van Lavender oraz Mroczna Gwiazda Nadziei życzymy wam, drogim czytelnikom, szczęśliwego (krwawego) oraz udanego (piekielnie gorącego) upragnionego wypoczynku wolnego od nieumarłych, krwiopijców i upierdliwych aniołów :)

środa, 12 czerwca 2013

Część XVIII - Przesłuchanie

Siedzieliśmy już kilka godzin, przyglądając się nieprzytomnemu aniołowi. Miałam nadzieję, że szybko się obudzi. Nie powinnam zostawiać tyle ludzi pod tym budynkiem, ale Aniel stanowił większe zagrożenie. W pewnym momencie Shinra wyszedł kupić coś do jedzenia. Średnio mi się widziało zostanie tylko z Patrickiem. Zwłaszcza po ostrej wymianie zdań, którą odbyliśmy kilka godzin temu.

*Patrick*
Wyciągnąłem kosę i podszedłem przystawić ją naszemu gościowi do gardła na wypadek gdyby okazał się sprytniejszy niż nam się wydaje. Nie zamierzałem czekać dłużej aż on z łaski swojej będzie mieć zamiar oprzytomnieć. Uderzyłem go kilka razy w twarz i widać było od razu, że już nie śpi.


-Witamy wśród żywych aniołku.


Uśmiechnąłem się szyderczo patrząc mu w oczy. To, że życie samego wysłannika niebios zależy ode mnie dawało mi ogromną satysfakcję. Czas przygotować się do przesłuchania.


-Teraz sobie pogadamy. Mroczna Gwiazdo Nadziei, a może również dołączysz się do konwersacji?


Wstała z kanapy i podeszła do mnie i Aniela. Miecz cały czas trzymała w pogotowiu. Nie odezwałam się, tylko kiwnęłam głową, że może zaczynać.


-No więc aniołku... powiesz mi na jaką cholerę tu jesteś!


-Nic wam nie powiem. - Wymamrotał anioł.


Uderzyłem go pięścią w twarz.


-Gadaj!


Anioł milczał patrząc się bez jakiejkolwiek oznaki, że się boi.


-Dlaczego zamierzałeś nas zabić? Dlaczego tu jesteś?! - Wrzeszczałem na anioła jak opętany. Miałem już dosyć całej tej sytuacji i czułem, że będę musiał go zabić więc przycisnąłem ostrze kosy mocniej, a z jego szyi powoli ciekła krew.


Śmieć... - ponownie wymamrotał po czym skierował swój wzrok na mnie stojącą obok.


-Może
ty przemówisz mu do rozsądku?
*Kamila*

Podeszłam do Aniela. Nie wyciągnęłam miecza. Spojrzałam mu w oczy, nie wyrażając postawą ani mimiką twarzy żadnych uczuć.


-Dlaczego próbowałeś nas zabić? Co byś na tym zyskał?


-Ja nigdy na niczym nie zyskuje... nie to co wy.


-Więc po co?


-Nic wam nie powiem.


-Co masz na myśli, mówiąc, że coś zyskujemy? Jeżeli chodzi o moją pracę, robię to bezinteresownie.
Odpowiedziałam, wciąż pozbawiona jakichkolwiek emocji.


-Zyskujesz, mimo iż możesz tego nie chcieć. Czynicie "dobro" dla wyższych i podświadomych korzyści. W waszych umysłach zbiera się brud, którego nie da się wyczyścić. Ludzie i inne brudne stworzenia skaziły to wszystko, co ofiarował im Ojciec. To miasto jak i wiele innych miejsc, jest jedną wielką wylęgarnią pasożytów, morderców i innych paskudnych stworzeń. Twoje cele mogą się wydawać w prawdzie bardzo dobre ale z tobą czy też bez to wszystko w końcu upadnie. Wszyscy zmierzają do nieświadomej destrukcji samoistnienia... nieświadomej... dlatego On wam wybacza...


Ostatnie słowa anioł wymówił z wielkim trudem, a w jego głosie pojawił się żal. Spuścił wzrok i milczał.


-Wiem lepiej niż ktokolwiek inny jak okrutni i podli potrafią być ludzie. Większość rzeczywiście potrafi głównie niszczyć. Ale nie możesz wrzucać wszystkich do jednego worka i uważać, że każdy kto jest człowiekiem, jest zły.


-Dlatego tu przyszedłem...


-To znaczy?


-Nie chciano dać wam kolejnej szansy. Nie chciano wam wybaczyć mimo iż Stwórca wybaczyłby. Oni nie są tacy jak wy ich opisujecie... niektórzy wcale nie są lepsi...


-Mów po ludzku. Kto nie chce nam wybaczyć? Chyba nie ma osoby ważniejszej niż stwórca, prawda?


-Nie istnieje nikt potężniejszy od niego... ale od dawna nie rozmawiał z nami... przestaliśmy go słuchać...


-Więc kto wam wydaje rozkazy?


-Mi już nikt nie wydaje rozkazów... moi bracia są zaślepieni nienawiścią do innych od siebie... Ja muszę znaleźć coś co ich wszystkich przekona, coś co da szansę na lepszą przyszłość.


-I dlatego próbowałeś nas zabić?


-Źródłem całego zamieszania jest wampir...


W tej chwili cichą konwersacje przerwał krzyk Patricka.


-Jaki wampir?! Chyba nie masz na myśli mnie!


Oczywistym było, że nie rozumie, żeby to wszystko było przez niego, że to on sprowadził na to miasto nieszczęście. Nie wierzyłam, żeby to była prawda.


-Nie, to nie o ciebie głównie chodzi... głównie...


Widać było, że poczuł ulgę, po tym co powiedział anioł. Ponownie wtrąciłam się do rozmowy.


-Skoro chodzi o wampiry, a cała wina nie należy do Patricka to czemu chciałeś nas zabić?


-Chce wyeliminować każdego kto nie jest człowiekiem by mieć pewność...


-I twierdzisz, że ja nim nie jestem?


-Jeśli uważasz, że nim jesteś musisz się jeszcze raz dobrze przyjrzeć.


-Co masz na myśli?


Pierwszy raz od początku tej rozmowy, w moim głosie słychać było autentyczne zaciekawienie. odruchowo spojrzałam na siebie, jednak zaraz znowu wbiłam wzrok w Aniela.


-Nie zastanawiałaś się... skąd posiadasz swoje zdolności? Od urodzenia? A może nabyte w trakcie życia?


-Mam je o zawsze. Słyszę i widzę, też duchy, ale nie sądzę, żeby przestało mnie to czynić człowiekiem.


-Bynajmniej nie jesteś istotą ludzką w stu procentach ale...
Wtedy Patrick nagle przerwał wypowiedź Aniela.


-Do rzeczy! Powiedz o jakiego wampira ci chodzi! Wyjaw mi jego imię!
Aniel spojrzał w oczy Patricka po czym rzekł:


-Widzę w twoich oczach rozpacz... Straciłeś rodzinę... a także bliską choć daleką ci osobę... tak, to on ją zabił...


-Jak ty...


Patrick wyglądał na autentycznie zszokowanego. Samo spojrzenie w oczy ujawniło Anielowi, myśli wampira.


-Jak się nazywa ten wampir?


-Itatsuke. - Odparł anioł.

Patrick wyglądał jakby całkowicie stracił kontakt z rzeczywistością. Widząc, że skończyli rozmowę, wróciłam do tematu, który mnie nurtował.


-Skoro nie jestem człowiekiem, to niby kim?


-Czy to naprawdę takie ważne? - Wtrącił Patrick, otrząśnięty już z szoku.


-Dla mnie tak, więc się nie wtrącaj.


-Myślę, że jesteś człowiekiem w połowie, ponieważ w twojej duszy znajduje się jakże oddzielny od pierwiastka ludzkiego... pierwiastek żywiołu. Kto wie? Może sam Stwórca obdarzył cię tym? Jest jeszcze ktoś jeszcze kto mógłby to zrobić ale bardzo w to wątpię.


-Ktoś inny, znaczy kto?


Słowa anioła trochę mnie przeraziły, ale musiałam wiedzieć kim naprawdę jestem.


-Jad Boga... Samael. A może któryś z twoich rodziców również ma pozaludzkie zdolności?
 

Odpowiedź wydała mi się aż nazbyt oczywista, jednak musiałam się chwile zastanowić. Czy kiedykolwiek miałam postawy, żeby uważać, że mają nadludzkie zdolności? Nie... to było niemożliwe.

-Na pewno nie.


-Skąd taka pewność? Widzę, że wątpisz w to co mówisz. W takim razie po co w ogóle stwierdzać coś czego do końca nie jest się pewnym?


-Jestem pewna. Nie ma możliwości, żeby ktokolwiek z moich bliskich miał nadprzyrodzone zdolności.


-Może ukrywają to lepiej niż ty...


-Nie sądzę... wiedziałabym o tym. Wyczułabym, gdyby któreś władało jakąś mocą.


-Nie mam zamiaru rujnować twoich przekonań, każdy ma swoje i dba o nie jak o własną duszę.


-WRÓCIIIŁEEEM! Żyjecie jeszcze?


Dobiegł do nas głos Shinry, który wparował do mieszkania, otwierając z hukiem drzwi. W obu rękach trzymał siatki z jedzeniem. Wyglądał jakby sporo wypił przed przyjściem tutaj.
Na wejście Shinry do domu anioł odruchowo próbował wstać ale poczuł ból przy szyi i zorientował się, że nadal wampir ma go w potrzasku. Gdy Patrick zauważył reakcję Aniela ku jego zdziwieniu schował swoją broń. Aniel usiadł i spojrzał na lekarza.


-Ooo... obudziłeś się. Jak miło. Spodziewałem się, że ta dwójka się pokłóci i poszatkują wszystko na strzępy. Ale to dobrze, że żyjesz... powinniśmy to uczcić!
Powiedział Shinra i chwiejąc się na nogach wyjął kilka puszek z piwem z jednej z siatek.


-A masz może wino? - Spytał Patrick podchodząc do siatki z zakupami.


Anioł tylko lekko przechylił głowę na bok i zmrużył oczy. Uznał to chyba za kiepski żart.


-Chcecie uczcić to, że żyję? Przecież chciałem was zabić... - wycedził z trudem.


Byłam niemniej zszokowana niż Aniel. Usłyszałam kiedyś, że Shinra ma skłonność do alkoholu, ale zawsze jak przychodziłam był trzeźwy. Nie umiałabym wcześniej sobie wyobrazić go upitego. W dodatku Patrick wciągnął się w całą tą idiotyczną sytuacje, zapominając, że w pokoju jest osoba, która chciała mnie zabić.


-Jasne, że mam wino. Nie zawsze mam czas, żeby chodzić do sklepu, więc zwykle robię zakupy na dłuższa metę, a wino można trzymać tak długo jak się da i stanie się jeszcze lepsze.
Powiedział Shinra, wyjmując butelkę czerwonego wina z siatki i opierając się o framugę drzwi dla zachowania równowagi. Ja natomiast stałam otępiała, nie bardzo wiedząc jak się zachować. Wtedy usłyszałam jak coś trzyma mnie za ramie. Usłyszałam jednocześnie za sobą głos Aniela.


-Jak chcesz porozmawiać... zostawmy ich i pójdźmy w jakieś bardziej ustronne miejsce, spróbuje odpowiedzieć na każde twoje pytanie ale najpierw poprosiłbym o jakiś mniej skromny ubiór od tego co mam na sobie... Mroczna Gwiazdo Nadziei...


Widząc, że Patrick i Shinra są już zajęci i prawdopodobnie nie zwrócą na nas uwagi, kiwnęłam głową w stronę Aniela. Nie miałam za bardzo ochoty na szukanie ubrań, więc wzięłam pierwszą lepszą koszule Shinry i dałam ją aniołowi.

niedziela, 2 czerwca 2013




Broń Patricka - Artemis
Bronie Mrocznej Gwiazdy Nadziei  - Miecz Ognia oraz Ostrze Prometeusza
Broń Aniela - Zwodząca Nadzieja

Część XVII- Sługa Boga


-Musicie umrzeć...

Odruchowo wyciągnęłam miecz, kierując go w stronę anioła.

*Jest tu za dużo ludzi. Muszę coś zrobić, żeby odciągnąć walkę jak najdalej od nich, inaczej komuś może stać się krzywda*

Patrick zaraz potem również sięgnął po swój oręż. Przybrał postawę obronną i czekał. Anioł stał ze spuszczoną głową i lekko uniósł rękę. Wokół niej powietrze zadrżało od bijącego gorąca. Wtem oślepił nas niesamowity blask. Przez chwilę dostrzegałam dwumetrowe, śnieżnobiałe ostrze. Anioł bez najmniejszego problemu trzymał broń w chudej ręce. Patrick zamarł bez ruchu. Zamknęłam oczy, nie mogąc znieść oślepiającego blasku. Zaczęłam żałować, że nie przeczytałam tej książki o aniołach. Może miałabym wtedy nikłą wiedzę, co się teraz dzieje. Wiedziałam, że przez oślepiające światło nie uda mi się nic zobaczyć, więc w razie starcia musiałam skupić się wyłącznie na słuchu. Usłyszawszy świst metalu, wyciągnęłam miecz przed siebie. Po chwili zderzył się on z innym ostrzem.

-Mag... wampir... wypełnia mnie ogromna odraza. - wyszeptał anioł

-Konkretnie to szaman, nie mag.

Powiedziałam dalej trzymając miecz. Światło nie raziło mnie już w oczy więc byłam w stanie widzieć. Patrick, znudzony najwidoczniej staniem z boku zaatakował anioła Artemisem. Jednak jego przeciwnik uniknął ciosu odchylając tylko głowę w tył. Zadał jednocześnie cios nogą wysyłając Patricka kilkanaście metrów dalej, nie przestając napierać na mój miecz. Wiedziałam, że bezsensowne rzucenie się na przeciwnika, w tym przypadku niewiele by dało. Czekałam więc na atak anioła.

-Zanim was zabiję musicie znać imię swojego oprawcy. Niech utkwi wam w głowie nim traficie do otchłani. Nazywam się Aniel, pochodzę z chóru Potęg.

-Gdzieś to już słyszałam. Mówisz zupełnie jak pewien wampir. Ale skoro chcesz poznać imię osoby, która ci pokona, możesz mi mówić Mroczna Gwiazda Nadziei. Moje prawdziwe imię porzuciłam w chwili założenia tej maski, więc niestety nie będzie ci dane go poznać.

-Bóg i tak je zna.

Mówiąc to Aniel naparł ostrzem tak jakby chciał zmiażdżyć mnie swoją siłą. Ścisnęłam mocniej rękojeść miecza. Musiałam wytrzymać nacisk. Gdybym spróbowała zrobić unik prawdopodobnie straciłabym co najmniej ramie. Musiałam jakoś się wycofać. Gdybym odsunęła się na bezpieczną odległość, mogłabym spokojnie go zaatakować z daleka. Nagle z ramienia anioła trysnęła krew. Gdy zszokowany obejrzał się zauważył kosę wbitą w jego ciało.

-Dopiero się rozkręcam Świętoszku.-Burknął Patrick

Aniel cofnął ostrze by wykonać cios w stronę wampira. Wtedy rozległ się krzyk Patricka.

-Teraz!

Zacisnęłam dłonie na rękojeści mojego miecza, unosząc go nad głowę. Przesłałam przez niego ogień i wykonałam cięcie w pionie wprost na anioła. Ściana ognia uderzyła wprost w niego.


*Patrick*

Gdy ogień zgasł zauważyłem tylko jak anioł bezwładnie upada...jakby był już martwy, ale wtedy zauważyłem, że rana nie jest taka rozległa. Wtedy uświadomiłem sobie, że potrafi się regenerować. By mieć pewność, że skurwiel już nie wstanie podszedłem i kopnąłem go solidnie w głowę, nie zdziwiłbym się gdyby odleciał. Mimo to anioł wciąż był żywy... oddychał.

-Co teraz?

Spytałem Kamilę jakby nigdy nic.


*Kamila*

Skierowałam miecz w stronę Anioła, na wypadek gdyby miał nas zaatakować, ignorując Patricka. Miałam nadzieję, że nic mu nie jest. Ostatnie czego chciałam to kolejnej śmierci.

-Nie zabijajmy go! Co jeżeli jest ich więcej? Może posłużyć jako zakładnik albo dowiemy się czegoś!

-Ostatnie czego bym chciała to jego śmierci.

-Nie obchodzi mnie czego ty chcesz. Ja chce go przesłuchać...

Dalej trzymając miecz w pogotowiu, sprawdziłam aniołowi puls. Był słaby, ale żył.

-Zadzwonię do Shinry, trzeba do opatrzeć.

-Pierw szaman, potem wampir a teraz anioł... Shinra dostanie zawału.

Wyciągnęłam telefon i zaczęłam pisać wiadomość. Napisałam dokładnie gdzie jesteśmy, opisałam sytuacje i poprosiłam o przyjazd.

-Ty mu nie powiedziałeś, że jesteś wampirem. Dopiero wczoraj się upewnił, że tak jest.

-Ciekawe co go tak upewniło.

Spojrzałam na niego morderczym spojrzeniem, przykładając końcówkę miecza do jego szyi.

-Mogłaś to zrobić przed zdjęciem klątwy, a nie teraz mi grozisz.-Powiedział Patrick z szyderczym uśmiechem. 

Kosztowało mnie wiele wysiłku powstrzymanie się od przebicia mu gardła.

-Wcześniej nie próbowałeś wysysać mojej krwi.

-Raczej trucizny.

Nie odsunęłam miecza, dalej usilnie starając się zabić go spojrzeniem.

-Gdyby nie ja, dawno byłabyś martwa.

-O czym ty do cholery mówisz?

-Wypiłem z ciebie truciznę.

-Następnym razem pozwól mi umrzeć.

Dalej byłam wściekła, ale opuściłam ostrze.

-Nie chciałoby mi się pilnować tego całego burdelu.

Zacisnęłam pięści, czując gwałtowny atak wściekłości.

-Masz może na myśli moje miasto?

Spojrzałam na niego morderczym spojrzeniem.

- Twoje?

Patrick wybuchł śmiechem.

-Miasto w którym żyję, które chronię i dla którego nie raz ryzykowałam życie. Jakim prawem śmiesz nazywać je burdelem?

- Chociaż nie wiem jakbyś się starała i tak nie ochronisz wszystkich.

-To naprawdę istotna informacja, ale nie dotyczy faktu, że obrażasz moje miasto.

- Twoje? Jakby naprawdę było twoje mogłabyś je kontrolować. Rozejrzyj się, ludzie z tobą czy też bez i tak prowadzą do samo destrukcji...

-Widzę, że nie zrozumiałeś. ,,Moje miasto" w sensie miasto w którym żyję, nie to, które należy do mnie.

-Mniejsza o to, kiedy przyjedzie ten twój lekarz. Wolałbym żeby był tu szybciej niż świadomość "anioła".

-Zaraz powinien być. Bardziej niż o Aniela, martwię się o wszystkich ludzi tutaj.

W tej chwili w naszą stronę zaczął iść jakiś policjant. Pewnie chciał sprawdzić o co tutaj chodzi, ale wcześniej wolał zostawić to mi.

-On nie może tego zobaczyć, zrób coś albo go zabiję...

Wyciągnęłam rękę w jego stronę, pokazując mu, żeby nie podchodził. Zatrzymał się i grzecznie zmienił kierunek.

-Wow.

-Ludzie rozumieją, że niektóre sprawy lepiej zachować mi.

-Dziwię się, że cokolwiek rozumieją.

-Niby czemu?

-Nie chce mi się prawić wykładu na temat moich poglądów.

-Które pewnie głoszą, że ludzie to zwykli kretyni?

Patrick nie odpowiedział, najwidoczniej uznając, że dalsza dyskusja nie ma sensu. Cały czas wpatrywał się na nieprzytomnego anioła. Po chwili zza tłumu rozległ się pisk opon oraz głośny klakson. Przerażeni ludzie szybko rozstąpili się, tworząc przejście dla dużego, czarnego samochodu z przyciemnionymi szybami. Bez trudu przejechał przez taśmę postawioną przez policjantów i szybko jechał w naszą stronę. Kilka metrów przed nami, samochód gwałtownie zahamował, skręcając i pokonując końcowy dystans jadąc ślizgiem z drzwiami skierowanymi w naszą stronę. Całkowicie zatrzymał się tuż przed nami. Patrick wziął Aniela na ramię i umiejscowił go na tylnym siedzeniu samochodu a następnie zajął miejsce obok niego. Gestem pokazałam policji, że wszystko jest w porządku i usiadłam na przednim siedzeniu, koło Shinry, szybko zmierzył mnie wzrokiem, szacując ilość ran. Ponieważ nic mi nie było, uśmiechnął się tylko bez słowa.

-Zastanawiam się, kto był na tyle głupi, żeby dać ci prawo jazdy.

Powiedziałam do niego. Patrick siedział w milczeniu.

-Być może nie jestem najrozsądniejszym kierowcą, ale błyskawicznie przyjeżdżam na miejsce zbrodni.

-Radzę ci zapiąć pasy. Jazda z Shinrą jest bardziej niebezpieczna niż obrona miasta.

Zwróciłam się do Patricka zapinając pas.

-Podczas jazdy ze mną jakoś nigdy nie wróciłaś cała we krwi.

-Pewnie gdyby mi się cokolwiek stało podczas jazdy z tobą, byłabym całkowicie martwa. Patrick zapiął pas, zerkając na anioła. Potem się odezwał.

- Radziłbym wam się pośpieszyć.

Samochód ruszył tak gwałtownie, że miałam wrażenie, że moje ciało całkowicie wbija się w fotel. Nie zważając na tłum Shinra ruszył przed siebie, dając znak klaksonem, żeby wszyscy się odsuneli. Mimo, że szyby były całkowicie czarne od zewnątrz, wewnątrz były całkiem przejrzyste. Shinra jechał co najmniej 90km na godzinę, w ogóle nie przejmując się znakami drogowymi, innymi samochodami czy czerwonymi światłami. Po krótkiej, ale niebezpiecznej jeździe dojechaliśmy na miejsce. Shinra zahamował gwałtownie, z piskiem opon wjeżdżając do garażu. Z niego windą wjeżdżało się na piętra. Czując zawroty głowy, wysiadłam z samochodu.

-Ja wezmę gościa, gdzie mam go zanieść?

Patrick wziął Aniela z powrotem na ramię, wywlekając go wcześniej z samochodu.

-Poprowadzę.

Powiedział Shinra idąc w stronę windy. Zwyciężając chęć zwymiotowania ruszyłam za nim.

-Ehh... Większych skrzydeł nie dało się mieć...

Powiedział Patrick, przytłoczony nieco ciężarem Aniela. Shinra spojrzał na mnie z zaciekawieniem. Odpowiedziałam, nim zdążył zadać pytanie.

-Tak, on jest aniołem.

Wjechaliśmy windą na 10 piętro i weszliśmy do mieszkania Shinry.

-Możesz go położyć na stole.

Powiedział wskazując na stół operacyjny. Patrick wykonał polecenie wpatrując się w wysłannika nieba.

-Trzeba go spacyfikować.

-Możesz go opatrzeć?

Zapytałam Shinre, ignorując wampira.

-Nie wiem. Nigdy nie opatrywałem anioła. Co mu się stało.

- Przebił wieżowiec na wylot i oberwał od nas... ale zregeneruje się sam. Nie potrzebuje pomocy.

Powiedział Patrick. Zdziwiłam się nieco, bo nie wiedziałam, że anioły mają zdolności regeneracyjne.

-Powinienem być w szoku, ale po spotkaniu ostatnio ciebie i zobaczeniu anioła dzisiaj, chyba już nic mnie nie zdziwi.

- Mam nadzieję, że jak się obudzi odejdzie od myśli zamordowania nas wszystkich...

Ponownie odezwał się Patrick. Wtedy zaczęłam się zastanawiać...

-Właściwie, skoro jest aniołem, to czemu chce nas zabić?

- Właśnie chcę się tego dowiedzieć.

-Mam tylko nadzieję, że nie dojdzie do ponownej walki.

*Patrick*

-Ja również...

Tak oto zostało nam opiekować się kimś kto pragnie nas zabić do czasu nim się zbudzi, a wtedy przyjdzie nam albo dowiedzieć się o co chodzi albo... Nawet nie chce wiedzieć do czego jest zdolny.